piątek, 5 listopada 2010

Przyjazny BIP

Jakiś czas temu "wpadł mi w ręce" raport działającego na Śląsku Stowarzyszenia Wzajemnej Pomocy BONA FIDES. Stowarzyszenie to w ramach projektu "Przyjazny BIP" zajęło się oceną standardów funkcjonowania Biuletynów Informacji Publicznej we wszystkich 167 urzędach gmin w woj. śląskim. Celem tej akcji było uczynienie z biuletynów podstawowego źródła informacji publicznych.
Postanowiłem przyjrzeć się wyróżnionym BIP-om (wybrałem BIP UM Tychy http://bip.umtychy.pl/), a także skonfrontować z BIP UM Złotów http://www.bip.zlotow.pl/ . Oto, co uzyskałem:

Zakładka Rada Miejska.

Złotów

Tychy


Inna forma podania informacji, ale w gruncie rzeczy jest to to samo.
Zerknijmy jednak do środka i przyjrzyjmy się, jakie dane prezentują nam poszczególni radni.

Złotów

Jeśli podawanie danych kontaktowych, czy ustalenie dyżurów sprawia radnym tak dużo problemu, to co dopiero praca w radzie.

Tychy


Zakładka "Sesje Rady Miejskiej" - porządek obrad:

Złotów

Wygląda czytelnie i klarownie. Ale czy na pewno? Oto, co zobaczyłem klikając na jeden z planów pracy rady :)


Nie wiem jak to wygląda w systemie operacyjnym Windows, ale mój Linux jest wyjątkowo niekompatybilny z BIP Złotów.

Tychy

Problem rozwiązany wzorowo. Można pobrać dokument lub tylko go otworzyć. Prostota przede wszystkim.

Protokoły z sesji:
To, co robią radni szczególnie mnie interesuje. Protokoły mogą być dobrym źródłem decyzji wyborczej.

Złotów

Sformułowanie, mówiące o dostępie do informacji publicznej, nakazujące "niezwłoczne" umieszczenie protokołu z sesji jest w UM Złotów traktowane niezbyt gorliwie. Ale idźmy dalej. Otwieram jeden z protokołów http://www.bip.zlotow.pl/?a=1412


Tradycyjnie w Linuxie literki zlewają się, a BIP nie przewiduje możliwości ściągnięcia sobie dokumentu na pulpit.

Większość protokołów została sporządzona wraz z załącznikami np. mapami, tabelami, niestety nie dane jest mi zobaczyć takiego załącznika. Żaden z protokołów BIP Złotów go nie posiada.

Tychy

Tu widać inne podejście. Sesje można ściągnąć na pulpit komputera i odtworzyć jak film...


...lub śledzić na żywo.


Obowiązują dwa formaty zapisu: avi i wmv, więc nawet fani Linuxa :) nie będą mieli problemu z oglądaniem filmu.

Wisienką na torcie jest publikowanie wyników głosowań.


Tak wygląda dokument - czytelne, proste i nie trzeba szukać w protokole z sesji.


Zapytania i interpelacje radnych:

Złotów

Trzeba szukać w protokole z sesji.

Tychy

Kolejny raz czytelnie i klarownie.


Komisje:

Złotów

Prawo przewiduje, że w BIP nie trzeba zamieszczać sprawozdań z prac komisji miejskich, więc UM Złotów ich nie zamieszcza. W końcu każdy mieszkaniec może przejść się i sprawdzić protokół w urzędzie.

Tychy








Transparentni do bólu.

Jak widać, Tychy postanowiły nie wydawać na transmisje obrad rady ani złotówki z kasy miejskiej. Kupiły kamerę i dały szansę wykazać się informatykowi.
W przeciwieństwie do Pani Barbary Chorabik, która w swym wystąpieniu na ostatniej sesji Rady Miasta mówiła: "Wyrażam głębokie ubolewanie, iż nie doszło do bezpośrednich relacji telewizyjnych nagrań sesji Rady, bo dopiero taka sytuacja pokazałaby obiektywną stronę samorządowej działalności. Może następna kadencja zyska sobie więcej przychylności w tej materii ze strony Burmistrza i Państwa dziennikarzy". Ja mam nadzieję, że wzorem w tej kwestii będą dla nas Tychy.

środa, 3 listopada 2010

Szaletu czar

Temat który często poruszał na sesjach radny Z. Muzioł. 
Szalet w Złotowie.



Dla porównania Szalet w Northampton (Wielka Brytania)

http://northamptongosia.blox.pl/2007/11/Wstydliwy-problem-nie-musi-byc-wstydliwy.html

Parkuj pod Biedronką - tam najbezpieczniej

Popularny dyskont Biedronka to nie tylko niskie ceny. Nisko ocenić można także bezpieczeństwo roweru który zostawi tam klient. Połamane i nie zamocowane do podłoża stojaki to iluzja zabezpieczenia przed kradzieżą.

Kolejny stojak przemieścił się o 100 metrów dalej.

wtorek, 2 listopada 2010

Kandydat luzak :)

Przeglądałem filmiki kandydatów i trafiła mi się perełka nowoczesnego Public Relations. Nowy gatunek kandydata na radnego tzw. radny luzak (Pan w czerwonej kurtce). Zobaczcie filmik.

Stare miasto nocą

Modernizacja ul. Wojska Polskiego przed kilku laty była niewątpliwie cenną inwestycją. Mieszkańcy przekonali się jednak, że ładnie wyglądające "kocie łby" mogą okazać się przekleństwem. Ulica ta stała się popularnym skrótem w kierunku osiedla "Za rzeką". Nocą dźwięk samochodu jest szczególnie donośny. W internecie znalazłem ciekawe rozwiązanie tego problemu. 

Nadmienię, że nie znam jego kosztu. Wiem tylko, że słupek ten wykrywa pojazdy użyteczności publicznej i przepuszcza pojazdy mieszkańców wyposażonych w kartę dostępu.
Wszelkie próby obejścia tej zapory są "surowo karane".

Dla mnie absolutnie rewelacyjne urządzenie. Nieczynne przez prawie cały dzień ale włączone od  23 do 6 rano byłoby wybawieniem dla tych którzy mają zbyt lekki sen.

piątek, 29 października 2010

Niezły film - Złotów 2006-10

Na stronie Urzędu Miejskiego pojawił się spot będący podsumowaniem osiągnięć naszego samorządu lokalnego w dobiegającej końca kadencji. Ta ciekawa forma sprawozdania  informuje  nas  o  inwestycjach   i  strukturze  wydatków  miasta, a także o tym, że skrót od słowa tysiąc brzmi "tyś". Z filmiku dowiedziałem się np., że nasze miasto dostało 700 tyś. zł dotacji na program "Orlik 2012"... Brawo!!

poniedziałek, 11 października 2010

Mała ulica - duży problem

Wszyscy rodzice odprowadzający swoje pociechy do Przedszkola Nr 1 wiedzą, jak dużym problemem jest natężenie ruchu na ul. Grochowskiego. Duża liczba pojazdów w godzinach otwarcia i zamknięcia przedszkola czy biblioteki, a także fakt, że jest to popularny skrót ,powoduje duże niebezpieczeństwo dla pieszych.
Od roku obok przedszkola wydzielony jest ciąg pieszo-rowerowy, którym swobodnie przejść można od al. Mickiewicza aż po sam dworzec kolejowy. W przypadku przejazdu rowerem, niestety, zakaz wjazdu (patrz na 2. zdjęciu) nie pozwala nam zgodnie z prawem dostać się z al. Mickiewicza np. do SP 1 czy Tesco. Może warto byłoby wykonać modernizację w postaci podniesienia tarczy skrzyżowania? Zabieg ten (patrz zdjęcie nr 3) plus dodanie do znaku zakazu tabliczki T-22 (nie dotyczy rowerów) pozwoli na spowolnienie ruchu i jednocześnie udostępni al. Mickiewicza rowerzystom.
Widok od strony Przedszkola - Ul. Grochowskiego

Widok z ciągu pieszo-rowerowego łączącego al. Mickiewicza i Grochowskiego.
Kraków, Zdjęcie pochodzi z e strony http://www.zm.org.pl/?a=progi_spowalniajace-083



wtorek, 5 października 2010

"Twarze w cieniu"

Serdecznie zapraszam do Domu Kultury - ZCAS na wystawę "Twarze w Cieniu" Remigiusza Blichowskiego.
13 Października 2010 
Godz. 18.30

piątek, 1 października 2010

Tor przeszkód czyli jedziemy Boh. Westerplatte...reaktywacja

Temat z posta [link] odświeżony  na sesji Rady Miejskiej więc dorzucę swoje trzy grosze. 

Wiem, że nie ładnie jest pisać informacje w pełni nie zweryfikowane ale BIP UM Złotów w kwestii sesji Rady Miejskiej zatrzymał się na 29 czerwca :) więc zacytuje tekst  Pana Wiesława Fidurskiego:

"Zadałem pytanie czy przewidywane są jakieś poprawki na ścieżce rowerowej na Westerplatte, gdzie słupy oświetleniowe stoją wprost na ścieżce.
Burmistrz odpowiedział że nie będzie nic poprawiane."

Drogi Panie Burmistrzu niech poniższy artykuł z Gazety Lubuskiej będzie przestrogą którą weźmie Pan pod uwagę - Gazeta Lubuska - odszkodowanie.

Promenada

Trwa właśnie wycinka drzew pod drugą część promenady nad j. Miejskim. Oto kilka zdjęć prezentujących efekty pracy drwali.







Z niedostępnej, wąskiej ścieżki powstaje całkiem spora alejka.

Rowerkiem po zielonym

Pewien drobiazg na ul. Panny Marii przykuł moją uwagę. Pan jadący rowerem po lewej stronie zdjęcia jest zmuszony jeździć po trawie. Może warto zainwestować w płynne połączenie chodnika przy farze i ulicy ze zdjęcia. Wygodniej będzie postawić tam po prostu słupki zagradzające wjazd samochodom. Trawa się ostanie, a rowerzysta będzie miał czyste sumienie przemykając między słupkami.

Coś się jednak zmienia :)

W poście [kolejne błędne oznakowanie] ganiłem za błędne znaki pionowe przy "Ekonomie". Widać jednak, że "odpowiednie instytucje" zadziałały, bo od pewnego czasu dumnie prezentuje się znak D-6b.

Gdyby jeszcze znaki pionowe zgadzały się z poziomymi i obok "zebry" pojawił się znak P-11 ... :)

środa, 29 września 2010

Kopiec pieluszek! czyli polskie podejście do problemu śmieci.


Katalizatorem dla napisania tego posta będzie moja wyprawa po grzyby. Weekendowy wypad z koszykiem runa leśnego do gminy Tarnówka już na początku „obrzydziła” mi sterta pampersów zaraz na skraju lasu. Wyrosła przede mną niczym kopiec mrówek, który zazwyczaj spotykamy w takich miejscach. To wywołało u mnie refleksję nad chorym ludzkim przeświadczeniem, że to, co zepchnę pod dywan jest sprawą zamkniętą. Napotykane przeze mnie podczas spacerów sterty gruzu czy śmieci utwierdzają mnie w przekonaniu, że polski system gospodarki jest właśnie takim zamiataniem śmieci pod dywan. Tylko co powie nasz wnuk, gdy odziedziczy po nas ten bałagan?

Prześledźmy mechanizm od początku

Gospodarstwo domowe. Jako konsumenci generujemy śmieci. Każde gospodarstwo zobligowane jest uchwałą gminy do podpisania umowy na wywóz nieczystości. Z uwagi jednak na wrodzoną „polską zaradność” wypada mi wspomnieć o dwóch alternatywnych rozwiązaniach., jakże często stosowanych w domkach jednorodzinnych na wsi i w Złotowie.

Rozwiązanie pierwsze – przydomowa spalarnia śmieci – czy to plastik, papier, czy nawet odpadki organiczne, wszystko wędruje do pieca (producenci pieców prześcigają się ostatnio w zachwalaniu swych produktów jeśli chodzi o ich możliwości palenia praktycznie wszystkiego). Mimo że wszyscy sąsiedzi czują własnym nosem, co robi przysłowiowy Kowalski, istnieje społeczne przyzwolenie ku takim rozwiązaniom. Ponadto kara, jaka grozi za ten czyn, jest śmiesznie niska (o tym później).
Śmieci w czarodziejski sposób znikają. „Utylizujący” z pewnością za plus takiego rozwiązania wymieni fakt, że nie musi płacić za wywóz odpadków. Podkreśli, że mniej wydaje na węgiel, a same śmieci ogrzewają jego rodzinkę zimą. Wystarczy jednak przespacerować się osiedlem „Za rzeką” w Złotowie, aby odczuć gryzący dym. Jest to równoznaczne z wdychaniem związków fenolowych i benzopirenów, a także dioksyn, furanów i cząsteczek sadzy.

Benzopiren – wywołuje raka.
Dioksyny i furany – bezpłodność, poronienia, alergie.
Sadza - skład to metale ciężkie i substancje smoliste; arsen, benzen, cyjanek, formaldehyd.

Czescy naukowcy, chcąc sprawdzić, jak kształtują się proporcje czynników szkodliwych w jajach, weszli do kurników - tych małych, przydomowych, które zachwalamy jako wytwórnie prawdziwych wiejskich jajek i tych w zmechanizowanych fermach. Wyniki w Polsce byłyby pewnie podobne - otóż sto razy więcej dioksyn odkryli w eko-jajach!
Wniosek jest prosty - nasza źle pojęta oszczędność prowadzi do trucia środowiska i nas samych. Ilość szkodliwych substancji rośnie wprost proporcjonalne do ceny opału.

Jak dotąd w Polsce nie wybudowano żadnej spalarni odpadów. Specjaliści podkreślają, że nie ma ku temu społecznego przyzwolenia. Spalarnia jednak posiada specjalne filtry, a Twój sąsiad w swoim piecu na pewno nie.

Rozwiązanie drugie – hyc do lasu. Amator świeżego powietrza pakuje worki ze śmieciami do bagażnika samochodu i wywozi do pierwszego zagajnika, z którego nie widać go przy wypakowywaniu ładunku. Plusem, jak zwykle, oszczędność. Dodatkowo dochodzi jeszcze dreszczyk emocji, cenny element tego typu akcji.














Pokaż Nielegalne wysypisko śmieci na większej mapie
Sankcje.
Ewentualna sankcja jest symboliczna. W przypadku wyrzucania śmieci do lasu grozi nagana lub mandat o maksymalnej wartości 500 zł. Oczywiście, jeśli nas złapią, ale czy ktoś słyszał o takim wydarzeniu? Takie same sankcje są za spalanie śmieci w domowym piecu. To, co, w moim mniemaniu, powinno być dotkliwiej obwarowane, czyli brak umowy, to wydatek 100 zł (phi).
Wspomniana gmina Tarnówka to modelowy przykład braku sankcji. Gdy zapytałem jednego z mieszkańców tej gminy, kiedy była ostatnia kontrola umów, podrapał się bezradnie po głowie i wzruszył ramionami. Jak później mi wyjaśnił, przypuszcza, iż z 15% sąsiadów nie ma wcale pojemnika, a co dopiero umowy.

Gmina. Ma ona wpływ tylko na dwa czynniki. Wysokość maksymalnej stawki za usługę, a także opisany wyżej system sankcjonowania. To, ile w danej gminie istnieje podmiotów świadczących usługi odbioru odpadów, jest zupełnie poza jej oddziaływaniem.

Firma. Firma, z którą podpisze się umowę, staje się de facto właścicielem śmieci. Obiera je od nas i transportuje na składowisko (w skali kraju 95% odpadów trafia na wysypiska, a tylko 5% jest odzyskiwana do powtórnego przerobu – w Szwecji 3% na składowisko, a reszta jest przetwarzana na prąd lub ciepło, a także odzyskiwana w postaci surowców wtórnych). Uf. Problem z głowy. Ale czy na pewno? Góra rośnie i rośnie, aż włodarze gminy dochodzą do wniosku, że trzeba wytyczyć nowe. W planie zagospodarowanie przestrzennego tyczenie miejsca przechodzi gładko. I tu odzywa się społeczeństwo. Podnoszą się krzyki - że tak blisko mojego domu, że wszędzie, tylko nie tu. Radni pytają, gdzie? A ze strony społeczeństwa zapada głuche milczenie.

Warunki składowania. W przypadku np. złotowskiego wysypiska są one na dobrym poziomie. Na spodzie niecki ułożono geomembranę chroniącą wody gruntowe przed skażeniem. Zbudowano zamknięty obieg odcieków. Nie wiem, niestety, co się dzieje z uwalnianymi podczas procesów gnilnych gazami, choć przypuszczam, że skoro MZUK nie chwali się wykorzystaniem ich do napędu np. śmieciarek, to idą one po prostu w atmosferę.
W skali kraju problemem jest konkurencja. Uwielbiane przez nas w demokracji słowo w przypadku śmieci jest groźne. Mnogość podmiotów daje co prawda wybór gospodarstwu domowemu czy firmie, ale nie daje pewności, że śmieci dotrą na składowisko. Tereny funkcjonowania firm wywozowych pokrywają się, więc śmieciarka musi się najeździć, aby ją napełnić. Aby wypróżnić - także. To powoduje pokusę, aby pozbyć się balastu gdzieś w lesie. Za jednym zamachem ograniczymy koszty (nie trzeba wnosić opłaty marszałkowskiej), a co za tym idzie możemy obniżyć cenę i zyskać nowych klientów. Faktem jest, że dzięki temu mamy w Polsce ponad 100 razy więcej dzikich wysypisk, niż tych legalnych (764 wysypiska legalne).

Alternatywa
Rozwiązaniem wyżej wymienionych bolączek jest zmiana systemu. To gmina stała by się właścicielem śmieci. Ona także pobierałaby opłatę za ich zbiórkę.
Mieszkaniec danej gminy nie będzie już skory do pokątnego pozbywania się śmieci w lesie czy ich spalania w piecu, bo bez względu na ich ilość zapłaci tyle samo. Z reguły mniej niż dotychczas. Przykładem jest 50-tysięczna Pszczyna. Od kiedy wprowadzono tam obowiązkowy parapodatek (nie bójmy się tego słowa) w formie opłaty miesięcznej, pięcioosobowa rodzina oszczędza miesięcznie ok 10 zł. Poprawiła się znacznie ilość odzyskiwanych surowców wtórnych (30-krotnie więcej niż przed wprowadzeniem systemu).
Z pewnością pojawią się przeciwnicy zmian, szafujący hasłem ograniczenia wolnego wyboru, konkurencji, likwidacji miejsc pracy itp. Czyż jednak czyste lasy nie są tego warte?

Zdaję sobie sprawę, że tego rodzaju zmianę można przeprowadzić jedynie przez referendum i do tego właśnie namawiam. Istnieje ku temu dobry czas. Wybory gminne pozwolą na jednoczesny wybór włodarzy i systemu gospodarowania odpadami. Połączenie tych właśnie elementów – wyborów i referendum - było czynnikiem decydującym o sukcesie głosowania w Pszczynie.

Jak to wygląda w praktyce ?
Mieszkańcy sortują śmieci na dwie frakcje - mokrą, czyli głównie resztki jedzenia (czarny worek) i suchą, czyli wszystko, co rokuje szanse na recykling (żółty worek). Za ich odbiór (dwa worki czarne i dowolna liczba żółtych) płacą 6 zł miesięcznie.
Ile śmieci lądowało w lasach, czy piecach mówi wzrost o 1/3 śmieci niesegregowanych.

Zagrożenia dla koncepcji.
Z pewnością zrodzi to opór małych firm komunalnych. W starciu z potentatami rynku mogą one być bez szans. Długi termin umowy – 10 lat - może je nawet wykluczyć z rynku.
Drugi problem to postrzeganie opłaty jako „podatku za odbiór śmieci niczyich”

Osądźcie Państwo sami, czy lepiej wnosić stała opłatę miesięczną, czy potykać się w lesie o pampersy i psioczyć na innych :)

wtorek, 14 września 2010

"shared space" - czy w naszym kraju to możliwe?

Drachten, miasto w Holandii, gdzie od dziesięciu lat trwa ciekawy eksperyment w organizacji ruchu, zwany "shared space" czyli "wspólna przestrzeń". Polega on na tym, że na niektórych skrzyżowaniach wszystkie znaki, pasy i krawężniki zostały usunięte, aby stworzyć przestrzeń, którą rządzi tylko wzajemne zaufanie i uwaga. Absolutne pierwszeństwo mają piesi i rowerzyści a kierowcy zamiast rozglądać się po znakach patrzą na zachowanie innych użytkowników drogi.

Popatrzcie sami:
http://www.youtube.com/watch?v=39KhJgcZFgU&feature=player_embedded

piątek, 10 września 2010

Kody do zwiedzania

czwartek, 26 sierpnia 2010

Zgaduj zgadula


Czym różnią się te dwa obrazki.:)


Tak jest! :) Stojaki, a właściwie ich brak w kluczowym dla miejskiej komunikacji miejscu.
Codziennie do naszego miasteczka przyjeżdża i z niego wyjeżdża jakieś 40-50 osób. Czy nie warto postawić kilka właśnie takich stojaków jak te w Otwocku?
Ps. Tylko proszę, nie wyrwikółka takie, jak na poniższym zdjęciu.

Ten model stojaka nie pozwala na przypięcie ramy. Ponadto, przy silnym wietrze, można uszkodzić koło czy porysować widelec.

Dwie ostatnie fotografie pochodzą ze strony: www.zm.org.pl

Projekt ul. Chojnickiej i Domańskiego.

Z uwagi na zbliżającą się przebudowę drogi w kierunku Chojnic przygotowałem małe podsumowanie niespodzianek, jakie szykują nam projektanci. Na stronie http://www.wzdw.pl znaleźć można w rysunkach technicznych całkiem ciekawe dane. Otóż, według projektu, droga rowerowa na ul. Chojnickiej kończy się przy jednym z wyjazdów z posesji!?!? (na zdjęciu znajduje się on prawie na środku i jest zaznaczony na czerwono)



Zamiast zastosować takie rozwiązanie...

Peryferia Eisenhüttenstadt: zakończenie drogi rowerowej z pasem włączenia w jezdnię. Zmiana konstrukcji nawierzchni następuje prostopadle do toru jazdy rowerzysty, a różnicę wysokości zniwelowano w zasadzie do zera. Wyeliminowano w ten sposób ryzyko uślizgu na ukośnym uskoku, konieczność wykonywania przeciwskrętu, czy inne atrakcje zapewniane nam przez polskich projektantów.

To samo miejsce ukazuje drugi problem - brak lewoskrętu dla rowerzystów.
Stwarza to niebezpieczeństwo dla każdego, kto chce się udać w kierunku Starej Wiśniewki. Według projektu musimy zeskoczyć z wysokiego krawężnika, który w projekcie funduje nam zarządca drogi.

Ponadto, jak pokazuje opis dokumentacji, projektant przewiduje budowę ciągu pieszo-rowerowego z czerwonej kostki, czyli popularnego polbruku (podpunkt D niżej zamieszczonego pisma)

Nie trzeba być wróżką, aby uzmysłowić sobie, jak to będzie wyglądało za kilka lat.
Przy każdej z tych ulic jest dużo wyjazdów z posesji. Jak powinno wyglądać połączenie drogi rowerowej z wyjazdem obrazuje ta fotografia.

Tak jest, panowie projektanci. Ścieżka wcale nie musi gwałtownie opadać przy wjeździe na posesję, by 3 metry dalej stromo wznosić się. Można wszystko umiejscowić na jednym poziomie. :)

Fotografie zostały zaczerpnięte ze strony Stowarzyszenia Zielone Mazowsze, a w szczególności:
http://www.zm.org.pl/?a=oder_neisse-097-oderbruch.
http://www.zm.org.pl/?a=oder_neisse-097-frankfurt