Użytkownicy internetu są bardzo przywiązani do swojej swobody. Często podnoszą lament, kiedy z sieci znikają ich komentarze lub, co gorsza, nie zostaną w ogóle opublikowane. Okazuje się wtedy, że ktoś ogranicza ich konstytucyjne prawo do wolności słowa, do wyrażania przekonań, które niekiedy wprawiają w osłupienie. Malkontentom zwracam więc uwagę na dwie podstawowe kwestie.
Po pierwsze nikt nie ma obowiązku udostępniać narzędzi do korzystania z owej wolności. Właściciel medium internetowego odpowiada za to, co się za jego pośrednictwem publikuje, a nikomu nie będzie się uśmiechało przepraszanie, czy nawet płacenie za czyjś bezmyślny komentarz. Jeśli ktoś nazywa kogoś z nazwiska i imienia np. złodziejem, czy oszustem, a nie potrafi się pod swoimi słowami podpisać, niech nie liczy, że podpisze się pod nimi administrator strony. Każdy może przecież założyć swój własny blog, portal, telewizję, czy radio i publikować, co mu się podoba - na własne konto.
Trzeba jednak jeszcze pamiętać o drugiej kwestii, jaką jest odpowiedzialność za słowa. Wolność słowa nie oznacza bowiem bezkarności za wypowiedzi. Tutaj zwracam uwagę na przepisy kodeksu karnego.
Art. 212 w brzmieniu:
§ 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.
§ 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
A także art. 216 w brzmieniu:
§ 1. Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.
§ 2. Kto znieważa inną osobę za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Do tego jeszcze dochodzi odpowiedzialność cywilna za naruszenie dóbr osobistych. Tutaj zastosowanie mają przepisy kodeksu cywilnego w brzmieniu:
Art. 23. Dobra osobiste człowieka, jak w szczególności zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska, pozostają pod ochroną prawa cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach.
Art. 24. § 1. (8) Ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. W razie dokonanego naruszenia może on także żądać, ażeby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności ażeby złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie. Na zasadach przewidzianych w kodeksie może on również żądać zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny.
§ 2. Jeżeli wskutek naruszenia dobra osobistego została wyrządzona szkoda majątkowa, poszkodowany może żądać jej naprawienia na zasadach ogólnych.
§ 3. Przepisy powyższe nie uchybiają uprawnieniom przewidzianym w innych przepisach, w szczególności w prawie autorskim oraz w prawie wynalazczym.
Zanim więc po raz kolejny wykrzykniemy, że ktoś wprowadza cenzurę, warto zastanowić się, czy nie wyświadcza nam w ten sposób przysługi.